Zmierzch coraz wcześniej drzwi chaty otwiera,
księżyc przez okna na nas spoziera.
Na dworze chłodno, dżdżysto, ponuro, wiatr wieje i płacze… –
zaglądając do nas raz po raz na poddasze….
Zima w tym roku w jesieni się zjawiła,
a po kilku dniach gdzieś popędziła…
Widziałeś? Uciekała jak szalona – jakby w podskoku,
ale znów do nas wróciła u progu Nowego Roku!
Śnieżnym swym puchem świat ubogaciła,
piękna naszym górom i lasom w obfitości przysporzyła.
Ileż radości, ileż uciechy, mają z jej przyjścia nasze pociechy – lepią bałwana,
miłego pana, śnieżkami rzucają się już od rana.
Jedni na nartach szusują z góry,
inni na śniegu robią akrobatyczne figury!
A są i tacy, którzy zażywają śnieżnych kąpieli,
biegając w bieli jak święci anieli.
Świerki, jodły i sosny pięknie się przystroiły,
przywdziewając puchowe szaty, piękne chałaty.
Na głowy swe włożyły śliczne śniegowe czapy.
Spójrz – mój drogi – jakiś pokój dziwnie błogi,
ogarnął okolicę, a śnieżne mgły padły na senne chaty, pola, drogi…
Wiatr wieje często na dworze i usłyszysz go również na naszym
poddaszu, gdy świszcze i hula…
On, to puszystym śniegiem z troską drzewa otula.
Spójrz na wiejskie chaty, jak z zasp wyglądają…
A dzieci pełne radości przez ośnieżone okna z uwagą krajobraz podziwiają…
Kielce, 12 I 2010 r. o. Sergiusz Ślęzak