nad którymi już czas warkocze historii splata…
Do tej krainy, która mnie piastowała,
jak czuła Matka dłońmi obejmowała i serce me chłopięce z troską kształtowała.
Do trudu wiejskiej pracy, do ziemi – matki roli,
co cieszy owoc chłopskiej doli.
A gdy nieurodzaj na tej roli, to serce z troski boli!
Idzie Ojciec w pole z kosą,
a za Nim dzieci coś ze sobą tarmoszą.
Do żniwa się szykują, z daleka już pole lustrują.
Będzie żyta z ćwierć hektara, a to pracy co niemiara!
Pot z czoła już się leje, choć nad polem piękne knieje.
Tato ostro kosą macha,
jakby kosił w takty Bacha.
Południowa pora już nastała, z nieba żar strumieniem się leje
i mocno żniwiarzom przez to doskwiera!
Rozprzestrzenia się nieznośna duchota i wisi nad nami jak nad głową przysłowiowa siekiera..
Obiad, przerwa – woła do nas Mama – i przed nami jadło stawia.
Już po przerwie – głośno Tata woła – znosić snopy, stawiać mendle.
Proszę, Was – nie zmarnować mi nic – broń Boże,
bo to przecież wszystko dary Boże!
o. Sergiusz Ślęzak