Ilekroć cierpię, coś we mnie umiera i coś się rodzi!
Czując Twą obecność, mój wzrok za Tobą wodzi.
Cierpienie nabrało sensu, gdy stanąłeś na bolesnej drodze –
pod ciężarem krzyża cierpiałeś Jezu srodze.
W każdym cierpieniu jest zawsze coś osobistego,
coś, co nie przejawia się na zewnątrz – ale kryje się na dnie serca mego.
Pragnę Jezu zespolić moje cierpienie z Tobą,
chcę iść, mimo bólu i słabości, Twoją Panie drogą.
Stań przy mnie w chwilach trudnych,
broń mnie przed żalem serca i od myśli mych butnych!
Jakże mi trudno wytrwać w mym cierpieniu,
gdy ono nie ustaje, ale narasta w oka mgnieniu.
Przemówiłeś do mnie językiem najbardziej przekonującym – cierpieniem!
Czekasz na mnie z miłością, aż życie swe odmienię.
Najbliżej jestem Ciebie, jeśli w cierpieniu milczeć potrafię,
wiem, że gdy przyjmę je z miłością, do serca Twego trafię!
o. Sergiusz Ślęzak