Z różańcem w ręku…!

Drukuj
„W małej izdebce, tuż obok łóżka

Z różańcem w ręku klęczy staruszka

Czemuż to babciu mówisz pacierze?

Bo ja w ich siłę naprawdę wierzę.

 

Wierzę, że te małe paciorki z dębiny

Moc mają ogromną, odpuszczają winy

Gdy zawiodą lekarze, gdy znikąd pomocy

Ja, grzesznik niegodny, korzystam z ich mocy

 

Pierwsza dziesiątka jest za papieża

Niech nami kieruje, Bogu powierza.

Druga w intencji całego Kościoła

Modlitwą silny wszystkiemu podoła.

 

Trzecia za męża. co zmarł i już jest w niebie

A może w czyśćcu, lub większej potrzebie

Czwartą odmawiam w intencji syna…

Przy tych słowach staruszka płakać zaczyna

 

Był dobry chłopak, lecz od ojca pogrzebu

Odwrócił się od Boga, złorzeczył niebu

Nie rozumiał, że Bóg w swojej miłości

Dał wolną wolę dla całej ludzkości.

 

Zaś człowiek dar ten bezcenny i hojny

Zamienił na chciwości, wyzysk i wojny

I teraz, gdy wypadek czy wojenna trwoga

Nie wini siebie, lecz zawsze Boga.

 

Myślałam, że syn, gdy założył rodzinę,

Gdy wziął na ręce swą pierwszą dziecinę,

Zrozumiał swe błędy, cel odnalazł w życiu

Lecz on mimo rodziny, pogrążył się w piciu.

 

Awantury, alkohol, płacz i siniaki

Czemu swym dzieciom los zgotował taki?

Nie było miłości, pieniędzy, jedzenia,

Spokój był tylko, gdy szedł do więzienia.

 

Ją zaś przez lata biorąc różaniec do ręki,

Bogu polecam swych wnucząt udręki,

Lecz syn w nałogu trwał dalej uparty,

Z czwartej dziesiątki robił sobie żarty.

 

 

„Lepiej piątą odmawiaj sama za siebie

Bo żyjesz tylko o wodzie i chlebie.

Na nic te posty i twoje modły,

Bo los już taki musi być podły.”

 

Płacze staruszka, drżą wątłe ramiona.

Wie, że jest chora, niedługo skona.

Co będzie z synem, z jego rodziną?

Czy znajdą drogę prawdziwą, jedyną?

 

I zmarła nieboga. Wezwano syna

Ten twardo powiedział – nie moja to wina.

Lecz widząc w trumnie matki swej trupa,

Poczuł jak mu pęka  na sercu skorupą.

 

Zobaczył różaniec swej zmarłej matki,

W miejscu czwartej dziesiątki zupełnie gładki.

Nie ma paciorków – patrzy i nie wierzy,

Palcami starte od milionów pacierzy.

 

Tylko piąta dziesiątka była jak nowa,

Przypomniał swe kpiące o niej słowa.

Na palcach zobaczył od łańcuszka rany,

Wybacz mi – krzyknął – Boże mój kochany!

 

Ożyło w końcu syna sumienie,

Przysięgam ci matko, że ja się zmienię.

Całował zimne swej matki dłonie’,

Twarz łzami zoraną i siwe skronie.

 

Rzucił nałogi, oddał się Bogu,

Szczęście gościło w ich domu progu.

I codziennie wieczorem, całą rodziną,

Różaniec mówili za matki przyczyną..”

 

Autor nieznany

Ten wpis został wyświetlony 560 razy